8/17/2015

dwudziesty czwarty promień słońca

 .11.
"Lecz począł się również obawiać, by jakaś niewczesna pomoc z zewnątrz nie zburzyła mu radości. [..] Przez głowę przeleciała mu wprawdzie myśl, że wówczas mógłby kazać pochwycić Ligię i zamknąć ją w swoim domu, lecz czuł, że tego uczynić nie powinien — i nie zdoła. Był człowiekiem samowolnym, zuchwałym i dość zepsutym, a w potrzebie nieubłaganym, nie był jednakże ni Tygellinem, ni Neronem. "
 - Henryk Sienkiewicz "Quo Vadis" 



Boję się samotnych nocy. 
Gdzie jesteś? 
Siedzę na kanapie z laptopem na kolanach, pod nogami pół wypite trzecie tanie piwo bez gazu i resztki pierdolonych rakotwórczych ziemniaczanych chipsów, którymi sukcesywnie skracam sobie życie wierząc, że sól zabije mnie szybciej niż fajki. 
W ciągu ostatniej godziny po raz setny wchodzę na Twój profil na instagramie.
Nic się nie dzieje.
  Dlaczego nie zamieściłaś żadnego nowego zdjęcia.
1:39 nie mogę spać.
  Śpisz? 
Palę papierosa. 
Śpisz? 
Noce dłużą się, dni stają się śmiesznie krótkie. 
Wolałbym spędzać noce z Tobą, ale nie ma Ciebie. 
Ciemność okleja pokój ze wszystkich stron, w kątach zaczynają materializować się stare podłe tajemnice, wychodzą z cienia i przypominają o sobie zuchwale. 
Ty się wśród nich nie pojawisz, tam Ciebie nie ma. 
 Wszędzie dym, który pachnie jak wstyd i gorycz łącząc się w truciznę paraliżującą ciało, wstrzykiwaną na Twój widok to przeciwieństwo adrenaliny. 
Teraz, widzę Cię. 
Podana dożylnie w chwilę zaczyna działać i spięta w skurczach skorupa z tkanki, która to wszystko trzyma, bezwładnie obsuwa się i tonie w kompleksach, pali się w ogniu piekielnym i rozwiewa na wietrze nic nieznaczących słów -        boję się       - to za dużo by dryfując zmienić rzeki nurt. 
Kurczowo o kamień trzymam się stopą. 
Z przeciwnej strony nadpływasz Ty i nurt rzeki nie ma się do tego wcale. Przesz do przodu, bo chyba widzisz stały ląd, bo Twoje oczy błyszczą blaskiem jaki ma nadzieja i na chwilę zerkasz na mnie. 
Fale zalewają mi twarz
Bierzesz nóż i tak bardzo do twarzy Ci z nim. Sprawnym cięciem zrywasz linę trzymającą żagiel, wiatr Cię nie napędza, zwalniasz, uśmiechasz się i mijasz mnie tak bardzo patrząc w oczy. 
"Cześć".
 Przez moment jesteś tak blisko, że czuję jak ciepły wydech opuszcza Twe nozdrza. Przepływasz obok, choć nie, już odpływasz, ale nie odrywasz wzroku. Teraz szkli się, pewnie od wiatru. Patrzysz na mnie. 
Co robisz? Czekasz?.
 Odwracasz się. 
Uciekasz?
 Czarna kropko. 
Zawsze się bałem. 
Nadchodzącej fali nie zniosę. Zmywa mnie, skorupiaka, zatapia, zabiera z podwodnym prądem w ciemność. Nie wypłynę. Choć widzę światło, nie sięgam doń ręką. Sięgniesz po mnie? Naucz mnie pływać! A jak Ci to wszystko opowiem, nie znikniesz. 
Gdzie jesteś?
Słodki dym w dusznym pokoju wiruje rozświetlony pierwszymi promieniami słońca. 
Wspomnienie o gorzkim pocałunku. 
6:34 na mnie już czas.