8/06/2023

Zazwyczaj świat się nie kończy, gdy mijają całunki

Nie mam tu żadnej inspiracji. Artystyczny niebyt. Twórcza wydmuszka.
Otoczony przez lustra w zawiłych katakumbach wspomnień się błąkam, błądzić to rzecz ludzka.
Labirynt martwych twarzy, żywych ludzi, postaci z przeszłości, niechybnych spojrzeń w głąb osobistości, brudnych sumień cały pęk, 
Nikt się Twym losem nie wzrusza, więc napij się za mnie, z pucharu spij smak wywaru, gdyż ja już nie umiem, 
Udając że wszystko w normie, rzuć wszystko i chodź do mnie, 
Na krawędzi łóżka, przyłóż do mych ust usta i sprawdźmy dokąd prowadzi mnie pustka. 

Utoń w mym morzu mych inspiracji, zostań tu tylko moim artystą, twórz, publikuj, zdobądź wszystko. 
Spójrz na siebie, zbliż się do lustra, wspomnij z uśmiechem, będę bardziej ludzka, 
jeśli się zgubisz, masz tutaj łańcuch, zostań dziś przy mnie, dołącz do mych wybrańców, 
Uśmiechaj się do mnie, siadaj i pisz o mnie, będę tu jutro, przyniosę garść wspomnień, jestem też dziś, Wychodzę po fajki, już Cię nie zapomnę, 
Odejdę, gdy skusisz, gdy nie usłuchasz próśb mych, oddalę się na moment, 
Ty twórz, pisz, dzień, w noc, zdaj się na mój gust, na imię mam, nie ma mnie już





7/19/2023

Splot

Kolejnym dniem splątani jak nićmi 
Oddają cześć, oddają los, oddają myśli
Nie mają co oddać, to coś się wymyśli
Życie ma wartość, śmierć to też profit
Związani jak grządki, związani przez dotyk
Po nitce do kłębka, tak proste to przejście
Urzeczywistnię marzenia, jak chcesz to Cię splamię
Zrozumiesz, że robisz, albo w blokach zostaniesz
Dotykaj, smakuj, żyj z całych sił 
Bo Cię dopadnę
Żmij

7/12/2023

Weź Dwie

Bez dymu, bez rymu, mnóstwo przygód
Bez słowa, o przygodach, to proza
Bez życia, jak dzisiaj, tak, jutro
Wciągam swe grzechy, odbijam je jak lustro
Kto leczy, kto choruje, żyje jak dureń
Ściągając chmurę, niszcząc naturę
Myślę, że czuję, z nogą pod murem, 
Żółty szalika sznurek, moje co przyszło
Kto słodycz poczuje, nie zniknie z podwórek 
Dla dwójek, tak czuję, życie jest w sumie

7/05/2023

IESVS NAZARENVS REX IVDÆORVM

wiązka wiąże mnie supła wspak dążeń na drodze spełnienia brak
co rusza każdym kolejnym dniem tworząc związek odganiam koszmary spod powiek
nie krążę to krążyć ma ptak co szuka znajomych spojrzeń
dookoła dnia wśród niezgasłych płomieni zimnych ogni nie znajduje nic prócz wygasłych pochodni
to znak od nich z nieba, że wszyscy możemy być podli
to znak od nich z nieba, że już nie trzeba się modlić
to znak od nich z nieba, że już teraz tak trzeba

otula mnie podłość i wrzask, przytula mnie ból i Twa przemoc
jeśli opadłeś, to się podciągnij nie bądźmy skromni
ogarnia mnie podłość i wrzask, przytula mnie pustka i niemoc
jeśli jest więcej niż nic, to czym więcej jest niebo
rozszarpie mnie wściekłość i wrzask, przytula mnie gwóźdź i to drzewo
nie oczekuj ode mnie już więcej niczego





7/03/2023

Zrozum, siądź i zrób

Przeczytaj coś, nic nie będę czytać
Rzucił ktoś, ktoś inny zapytał
Dobrze, powiedział, dobrze
Znam ten schemat
Nie zna nas ten kto nie zszedł do podziemia
Oplata ciepłem, w dłonie lekko grzeje
Powoli nas zrozum, powoli, nas, nie jest nasz
Nie należysz do tego świata, 
Nie należysz do niego wcale
Nie należysz do chamstwa
Nie należysz do mnie, ale
Nie zmieniaj sensu słów 
Nie rozkładaj na czynniki zdania
Zrozum, siądź i zrób,
Coś do czytania
Wyzięb się, ochłoń, złap zimny prąd w żagle
Zgrzej się, odetchnij, powtórz i nalej,
Nie znaj tych ludzi, nie ufaj nikomu
Nie dzwoni nikt, więc odbierać komu,
Zrozumcie mój tekst, zrozumcie go, proszę
Nie chciał być złym, ale ja go nie przeproszę,

Nie wiem czemu tak trudno jest się poczuć wielkim,
Nie wiem czemu tak łatwo jest się, skurczyć jak w zimnie,
Nie chwytasz, łapiesz?
W mig jak kolibra skrzydło,
Tak, prosto, mi migło, jak za oknem, już zbrzydło.
Przelatują swobodnie myśli, a się nie czuję jak w domu,
Patrzysz jak patrzę, unikasz wzroku,
W obłoków zimnie, w kominka mroku
W rozlanym piwie, szukasz pocieszenia, 
zapłać mi za rozum, nie, to nie proste, rzuć od niechcenia

Nie widzisz nic, co z prawdą by się minęło,
Nie słyszysz nic, co by sumienie Twe objęło,
Nie odmawiasz, nie błądzisz, nie szukasz mnie,
Nie znaczysz już nic, każdy dziad to wie,
Nie zobaczysz już, na twarzy mej smutku,
Nie usłyszysz jak się cieszę, nie zrozumiesz,
Do skutku

7/01/2023

Rubinowy Poranek.

Nie pamiętam jak to się zaczęło. Jeśli miałbym zapamiętać parę chwil.
To było dla mnie ważne, jak wcześniej nigdy nic.
Nie pamiętam w życiu. Wszystko jakby mi umknęło. Kilka dni. 

Nieznaczących nic. Kilka smaków, rzeczy, usta parzących.
Zapachów słodkich.
W pamięci tkwiących. Łez słonych, od wspomnień gorzkich. 

Wszystkich dni, gdy mnie zabrakło,
wspomnienie zdziera z oczu błysk. 
Sen na jawie, chłodny brzask. Ciemna chmura, zimny blask. 

Kolejny krok, na trawie, zmrożonej tak, że słychać trzask. 
Zimnych dłoni pocieranie,
Wskrzeszenie, dym z papierosa, myśl o kawie. 

Swąd poranka, nieuchronność dnia, czas końca.
Krwawy brzask. 


Nóż, który teraz trzymam w dłoni jest mokry i śliski od krwi. Rana, którą mam pod żebrem broczy gęstą purpurą. Szkarłatna ścieżka prowadzi w dół. Przyspieszam z każdym ruchem, bezradnie próbuję schwycić stróżkę w ręce. Złamana kość, przesuwa się z góry na dół, z dołu, na górę, jej trzask tłumi skutecznie strumień racjonalnych myśli. Dekoncentruje mnie przeszywa bólem. Wszystkie zagmatwane rozwiązania. Jak migawki z taniej sensacji, rozbijają się o teraźniejszość. Wąska, biała rysa nadziei, na czarnym scenariuszu "tu i teraz". Wpisałem się nieskrępowanie w nadchodzącą porażkę. Uległość życia, nad triumfującą śmiercią. Nieubłagalny koniec. Pozbawiający nadziei. Żeliwny fragment, jak firmament na boskiej statule, ukłutej prawdą. Martwą, zimną, tak bardzo prawdziwą, zbrudzony lepką i czerwoną esencją życia, pokrywającą szczelnie dłonie i ubranie. Wszystkie dni, widzę w jednej chwili. Skok przez życie i koniec. Mącący potok wspomnień, zakłócony spokój ducha. Moja wyobraźnia nigdy nie podróżowała tak daleko, jak dziś, gdy wszystko co realne, okazało się fikcją. Rzeczywistość zabrała mnie najdalej. Chłód, niczym fala, przykrywa wątpliwości, które mam, by przez moment, trzymać się z dala od tego miejsca, tej chwili. Śmierć. 

6/30/2023

[fire_emoji]

 

nazywam się ogniem // nie czekali, aż się sparzę i

chyba zawiodłem // nikogo nie zastałem

nazywam się ogniem // znów tylko marznę

swój płomień oddałem // traktuj mnie poważnie

nazywam się ogniem // wciąż Ci umykam

prometeusz w maratonie // aż wszystko spłonie bo 

nazywam się ogniem // tańczę, taniec płomyka

ten trzask, to ma muzyka