12/30/2020

Stary Renault


" Usiądź ze mną na ławce, tak jak kiedyś, pamiętasz?Czas uciekał przez palce na ławkach i półpiętrach 
Pijane plany jak okraść świat, i tak wygramy, bo kto gra tak, Wygramy? (...) "
  
Pierwsze promienie porannego słońca oświetliły ścianę starego bloku. Krzywe i nie do końca zasłonięte żaluzje pozwoliły im wpłynąć do pokoju. Drobiny kurzu unoszące się w powietrzu, ukazują gęstą atmosferę pomieszczenia. Blask promieniujący z poranka zaczął drażnić zmęczoną twarz, porośniętą zmarszczkami. Grymas nienawiści nawiedził nagryzione czasem lico. Otwarcie oczu nadeszło ostatnie, tak jakby powitanie kolejnego dnia, nie miało najmniejszego sensu. W swym absurdalnym poczuciu kalendarzowego obowiązku, brak humoru powitał w lustrze twarz nieuprzejmą i wrogą. Jak każdy z resztą. Zrzucając z siebie stary zatęchły koc, który swym ciężarem i ciepłem trzymał resztki sił przy łóżku, po czym przewrócił kilka odstawionych niedbale starych puszek, by wstać i ruszyć żwawo w nadchodzący dzień. Wychłodzony pokój sprawił, że na jego skórze pojawiła się gęsia skórka, a ciałem wstrząsnął dreszcz. Wstał szybko i rozciągnął zmęczone kości. Kilka przysiadów i skłonów, znów tchnęło w niego chęci do życia. Założył sprany i zniszczony podkoszulek, łatane w kilku miejscach spodnie i wygodne drewniane chodaki. Przed wyjściem zajrzał do lodówki. Wracając wieczorem kupi czteropak, teraz, zabierając ostatni pełny browar w puszce, myśli kilka ruchów w przód. Zastanawia się, czy to na pewno wystarczy, by zagryźć skutecznie kolejny suchy dzień. "Nawet jeśli nie" - pomyślał i zatrzasnął za sobą drzwi wejściowe. Powolnym krokiem, ale pewnie jak zwykle, ruszył pod pobliską górkę, skąpaną w cieniu i otoczoną ponurą szarością betonowych płyt podtrzymujących zwyczajne życia swoich mieszkańców. Usiadł na najwyższej z ławek by przez kolejny dzień spoglądać na pędzące w nieznane mu miejsce, ludzkie zoo, z którego już dawno wziął wolne. Perfekcyjne mrowisko pełne nieznanych robotnic, bez czasu na krótką refleksję, którą będzie się upajał do końca dnia. Tak wytrawnie myślał, smakując chmielowy napój, w blasku słońca.

Obudziłem się jak zwykle bez budzika. Niektórzy mogą śmigać całymi nocami, szorując spranymi trampkami miejskie chodniki, bez celu buszując w miejskiej dżungli. Trudno tak być, gdy budzisz się bez problemu, z pierwszymi promieniami słońca i zmęczony dniem nie jesteś w stanie stawić czoła nocy. Od zawsze. Wcale nie dziwne, chyba, że nazywasz się... inaczej.  Wypadałoby być nocnym zwierzęciem choćby ze względu na to. Zwierzęciem nocy.  Niestety, nie w tym życiu. Szybki prysznic i błyskawiczne śniadanie, żeby nie minąć się z rodzicami w drzwiach, kiedy będą wracać z nocki. Czasem jak dobrze pójdzie nie widuję ich przez tydzień. Mam wtedy wolną głowę, czas wolny. Wolny od uwag, porad i ciągnącego się echem zrzędzenia. Wychodzę. Zazwyczaj prawie biegnę, spieszę się, jestem młody, więc muszę, bo jeszcze mogę. Być gdzieś. Obecnym. Znów w to samo miejsce. Jak zwykle o czasie. Dobiegłem. Przyszedłem. Jestem. 

Usiądź ze mną na ławce, weź odetchnij chwilę Zostaw te problemy w tyle
Usiądź ze mną na ławce, to życie takie dorosłe Weź oddech, wszystko staje się prostsze"
Reno - Na ławce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz