Uwielbiam podglądać. Wszystkich.
Obojętnie kim są i co robią. W każdej wolnej chwili się temu
poświęcam, chłonę wszystko co zobaczę. Mogę już nawet
powiedzieć, że to moja pasja. Gdy tylko wracam z pracy do domu,
szybko zaglądam do lodówki, by zaspokoić pierwsze głody, by zaraz
potem zacząć patrzeć. Z resztą w pracy też podglądam. W sumie
na każdym kroku, bo i w autobusie i w pociągu, kawiarni,
hipermarkecie, nawet idąc ulicą, czy leżąc na plaży. Wszędzie
szpieguję. Wszystko mnie interesuje, gdy tylko w jak najmniejszym
stopniu dotyczy mojego życia, jest gdzieś dalej. To pasja na całe
życie. W domu nawet przygotowałem sobie specjalne stanowisko.
Najwygodniejsze krzesło z nowej kolekcji, która swoją drogą
podczas podglądania wpadła mi w oko. Piękne nowe biurko,
na którym wygodnie podeprzeć mogę swe łokcie, gdy od tego całego
szpiegowania zaczyna mnie ogarniać zmęczenie. Nawet ostatnio
nauczyłem się podglądać tak, żeby jednym okiem odsypiać, a
drugim nadal prowadzić obserwację. To jest dopiero umiejętność.
Mówiąc
najprościej podglądam wszystko, co zdołam zobaczyć przez me
wąskie okienko. Codzienność moich sąsiadów nie zachwyca.
Prozaiczne problemy i sytuacje spotykające każdego z nas: ciężki
dzień w pracy, lekki dzień w pracy, urlop, jego brak, rozrywka, śmiech,
zabawa, imprezy, urojone problemy z nadwagą, ewolucje kulinarne,
smutki, miłości, zdrady, romanse, połamane serca, cytaty
nierdzewnych prawd wieszane na ścianach, piękne sąsiadki w oknach,
czasem nawet wychylają się w bieliźnie. Prawdziwy zalew informacji. I to
chyba lubię najbardziej. Prędkość z jaką się rozchodzą, docierają do mych oczu, uszu i buszują po neuronach. Te
najprostsze, codzienne sytuacje, które sam mógłbym spotykać i
przeżywać będąc tam. Jednak mnie tam nie ma, bo jestem zbyt zajęty
wychwytywaniem przekazywanych i przetworzonych już historii. Zabawne
jak wiele można widzieć aż tam, będąc tylko tutaj.
Sąsiadka ostatnio
chwaliła się drugiej swoimi zdjęciami z Maroko, gdzie była w
czasie ostatnich wakacji (swoją szowinistyczną drogą muszę
przyznać, że bardzo apetycznie wyglądała), więc wiem jak tam
jest, nie muszę jechać. Tak samo jak z Włochami, Tunezją, czy
Grecją. Wszędzie byłem oczami. Banalne, prawda? Musicie tego
spróbować. Bo podglądanie jest w dechę. Jakiś czas temu żarliwie
dyskutował jeden z sąsiadów z sąsiadką, mówię wam, że im z
oczu iskry leciały jak przy szlifierce. On idąc usłyszał, co jej
gra w mieszkaniu i podłapali wspólny temat. Byłem niedaleko, więc
słyszałem jak rozmawiali w tak pasjonujący sposób, że nie szło
się oderwać, tylko szkoda, że on tak z własną żoną nie
rozmawia, bo może i by zdołał uratować swoje małżeństwo, a tak
rozbija kolejne, odwiedzając sąsiadkę z winem, by chłodnymi
wieczorami rozgrzać jej mieszkanie do czerwoności.
Jednego sąsiada za
to naprawdę lubię i szanuję. Mieszka obok i non stop, gdy tylko
jest w domu słucha głośno muzyki. Całe szczęście, że
dobrej, dlatego go lubię i szanuję. Czasem, gdy czegoś nie znam, a
mi się podoba to wsuwam mu karteczkę pod drzwi pisząc z zapytaniem
o dany utwór, on wtedy odpisuje i również odsyła mi pod drzwi.
Nie, nie utrzymujemy kontaktu, jakoś ciężko jest się spotkać.
Dobrze, że mamy te karteczki.
Lubię też trzymać
oko na pulsie sklepowych nowości. Mam kilka ulubionych witryn i gdy
tylko pojawiają się nowości, wtedy siedzę i oglądam do upadłego.
Co z tego, że prawdopodobnie nigdy mnie nie będzie na to wszystko stać.
Przynajmniej nacieszę oczy i sobie popatrzę, powyobrażam. Z
przecen za to korzystam regularnie i z reguły jestem pierwszy do
zakupu. Inaczej to nie. Wszystko wina pracy, za mało zarabiam.
Szkoda, że trzeba
za coś żyć i jest ta praca potrzebna, i trzeba z domu wyjść, bo tak nawet
bym tego nie potrzebował, w końcu widzę aż nadto i wiem
wszystko. Moje biurko, to sam środek świata. Fajny film ostatnio
widziałem, sąsiad z naprzeciwka miał włączony, tylko jest
problem, bo nie zdążyłem zauważyć tytułu, ani reżysera, bo za
późno się dosiadłem, ale może załapiecie co to za obraz.
Opowiadał o jakimś fotografie na wózku inwalidzkim, który
mieszkał na którymś tam piętrze w bloku i w ogóle nie wychodził,
bo nie mógł się na tym wózku ruszyć dalej niż po pokoju i
patrzył tak jak ja na życie swoich sąsiadów. I dobrze, że
patrzył, bo w końcu odkrył, że jego sąsiad to morderca i swą
zacną małżonkę pokroił na kawałeczki i przymusowo eksmitował
ze swojego lokum. Co by było gdyby nie patrzył? Zło by zwyciężyło,
małżonka zostałaby cichcem zamieniona, a on nic by o tym nie
wiedział i nie mógłby być nazwany bohaterem. Dlatego chyba nie
zrozumiałem pointy tego filmu, gdy on z uśmiechem na ustach siedzi
z ukochaną, odwrócony od okna i przestaje na wszystko patrzeć...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz