8/27/2012

dziewiąty promień słońca

'Okno na Twarzowyperiodyk'

Uwielbiam podglądać. Wszystkich. Obojętnie kim są i co robią. W każdej wolnej chwili się temu poświęcam, chłonę wszystko co zobaczę. Mogę już nawet powiedzieć, że to moja pasja. Gdy tylko wracam z pracy do domu, szybko zaglądam do lodówki, by zaspokoić pierwsze głody, by zaraz potem zacząć patrzeć. Z resztą w pracy też podglądam. W sumie na każdym kroku, bo i w autobusie i w pociągu, kawiarni, hipermarkecie, nawet idąc ulicą, czy leżąc na plaży. Wszędzie szpieguję. Wszystko mnie interesuje, gdy tylko w jak najmniejszym stopniu dotyczy mojego życia, jest gdzieś dalej. To pasja na całe życie. W domu nawet przygotowałem sobie specjalne stanowisko. Najwygodniejsze krzesło z nowej kolekcji, która swoją drogą podczas podglądania wpadła mi w oko. Piękne nowe biurko, na którym wygodnie podeprzeć mogę swe łokcie, gdy od tego całego szpiegowania zaczyna mnie ogarniać zmęczenie. Nawet ostatnio nauczyłem się podglądać tak, żeby jednym okiem odsypiać, a drugim nadal prowadzić obserwację. To jest dopiero umiejętność.
 Mówiąc najprościej podglądam wszystko, co zdołam zobaczyć przez me wąskie okienko. Codzienność moich sąsiadów nie zachwyca. Prozaiczne problemy i sytuacje spotykające każdego z nas: ciężki dzień w pracy, lekki dzień w pracy, urlop, jego brak, rozrywka, śmiech, zabawa, imprezy, urojone problemy z nadwagą, ewolucje kulinarne, smutki, miłości, zdrady, romanse, połamane serca, cytaty nierdzewnych prawd wieszane na ścianach, piękne sąsiadki w oknach, czasem nawet wychylają się w bieliźnie. Prawdziwy zalew informacji. I to chyba lubię najbardziej. Prędkość z jaką się rozchodzą, docierają do mych oczu, uszu i buszują po neuronach. Te najprostsze, codzienne sytuacje, które sam mógłbym spotykać i przeżywać będąc tam. Jednak mnie tam nie ma, bo jestem zbyt zajęty wychwytywaniem przekazywanych i przetworzonych już historii. Zabawne jak wiele można widzieć aż tam, będąc tylko tutaj. 
 Sąsiadka ostatnio chwaliła się drugiej swoimi zdjęciami z Maroko, gdzie była w czasie ostatnich wakacji (swoją szowinistyczną drogą muszę przyznać, że bardzo apetycznie wyglądała), więc wiem jak tam jest, nie muszę jechać. Tak samo jak z Włochami, Tunezją, czy Grecją. Wszędzie byłem oczami. Banalne, prawda? Musicie tego spróbować. Bo podglądanie jest w dechę. Jakiś czas temu żarliwie dyskutował jeden z sąsiadów z sąsiadką, mówię wam, że im z oczu iskry leciały jak przy szlifierce. On idąc usłyszał, co jej gra w mieszkaniu i podłapali wspólny temat. Byłem niedaleko, więc słyszałem jak rozmawiali w tak pasjonujący sposób, że nie szło się oderwać, tylko szkoda, że on tak z własną żoną nie rozmawia, bo może i by zdołał uratować swoje małżeństwo, a tak rozbija kolejne, odwiedzając sąsiadkę z winem, by chłodnymi wieczorami rozgrzać jej mieszkanie do czerwoności. 
 Jednego sąsiada za to naprawdę lubię i szanuję. Mieszka obok i non stop, gdy tylko jest w domu słucha głośno muzyki. Całe szczęście, że dobrej, dlatego go lubię i szanuję. Czasem, gdy czegoś nie znam, a mi się podoba to wsuwam mu karteczkę pod drzwi pisząc z zapytaniem o dany utwór, on wtedy odpisuje i również odsyła mi pod drzwi. Nie, nie utrzymujemy kontaktu, jakoś ciężko jest się spotkać. Dobrze, że mamy te karteczki.
 Lubię też trzymać oko na pulsie sklepowych nowości. Mam kilka ulubionych witryn i gdy tylko pojawiają się nowości, wtedy siedzę i oglądam do upadłego. Co z tego, że prawdopodobnie nigdy mnie nie będzie na to wszystko stać. Przynajmniej nacieszę oczy i sobie popatrzę, powyobrażam. Z przecen za to korzystam regularnie i z reguły jestem pierwszy do zakupu. Inaczej to nie. Wszystko wina pracy, za mało zarabiam.
 Szkoda, że trzeba za coś żyć i jest ta praca potrzebna, i trzeba z domu wyjść, bo tak nawet bym tego nie potrzebował, w końcu widzę aż nadto i wiem wszystko. Moje biurko, to sam środek świata. Fajny film ostatnio widziałem, sąsiad z naprzeciwka miał włączony, tylko jest problem, bo nie zdążyłem zauważyć tytułu, ani reżysera, bo za późno się dosiadłem, ale może załapiecie co to za obraz. Opowiadał o jakimś fotografie na wózku inwalidzkim, który mieszkał na którymś tam piętrze w bloku i w ogóle nie wychodził, bo nie mógł się na tym wózku ruszyć dalej niż po pokoju i patrzył tak jak ja na życie swoich sąsiadów. I dobrze, że patrzył, bo w końcu odkrył, że jego sąsiad to morderca i swą zacną małżonkę pokroił na kawałeczki i przymusowo eksmitował ze swojego lokum. Co by było gdyby nie patrzył? Zło by zwyciężyło, małżonka zostałaby cichcem zamieniona, a on nic by o tym nie wiedział i nie mógłby być nazwany bohaterem. Dlatego chyba nie zrozumiałem pointy tego filmu, gdy on z uśmiechem na ustach siedzi z ukochaną, odwrócony od okna i przestaje na wszystko patrzeć...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz